Symboliczne Przed Litery “J” i “I”, czyli esej o życiu i śmierci



Współczesne czasy skłaniają do zadumy nad fenomenem życia, gdyż jego smak jest mocno wyczuwalny w atmosferze strachu związanego ze śmiercią. 
Nie będę pisał o skutkach tego lęku i skupię się na samym życiu, a przede wszystkim na tym, jak ono powstało na Ziemi będącej elementem wszechświata, który w naszym mniemaniu wydobył się z nicości w tak zwanym Wielkim Wybuchu. Koncepcja taka ma swoje usprawiedliwienie bowiem ludzkość „zafiksowała się” na filozoficznej koncepcji pustki (coś takiego w naturze nie istnieje), która miała poprzedzać powstanie owego wszechświata, wypierając wprawdzie prosty, ale moim zdaniem trafny pogląd, że istnieje on od zawsze na zawsze.

Staliśmy się zatem jego centrum, odnosząc do swojej emocjonalnej percepcji i oceniając ze swojej perspektywy naturę, której nadal nie jesteśmy w stanie zbadać. Jeżeli bowiem wszechświat nie ma krańca (nie kończy się gdzieś) oraz nie potrzebuje początku, ani końca pod względem czasu, bo takie pojęcia są charakterystyczne dla życia biologicznego, to nie da się go objąć żadną kwerendą. 

Niegdyś istniała idea, że świat posiada swoje naturalne granice. Obecnie uznaje się, że przestrzeń i czas owych granic nie posiadają, ale materii nadal nadaje się podobne ograniczenia. Dostrzeżona zatem i opisywana przez ludzkość cielesność ma być ową jedyną rozszerzającą się „całością”. Uważam, że nasze o niej wyobrażenia, nadal kształtowane są przez ideologie. Od czasów starożytnych koncepcje teologiczne dotyczące genezy życia były mocno obecne w filozofii i nazywamy je kreacjonizmem. Zakłada on, że człowiek, jak i wszelkie istnienie, zostało definitywnie stworzone przez Boga. Pojawia się tu koncepcja domniemanego początku, a przede wszystkim formy dokonanej, która to dla nas jest przeszłością. Ja jednak uważam, że jako "nicość", z której wyłania się byt, można traktować jedynie przyszłość, a nie przeszłość.

Rozumienie boskiej kreacji, osadzając ją jedynie w przeszłości, było dość uproszczonym spostrzeżeniem zważywszy, że jako ludzkość, oceniamy tylko to, co możemy dostrzec z perspektywy człowieka. Rodzimy się i umieramy i tak jak my, tak i świat powinien był się kiedyś narodzić. Dobrą wskazówką jest zatem to, że jutro, które jest hipotetyczną przyszłością, pojutrze będzie już przeszłością. W boskim wymiarze przyszłości nastąpi ono z pewnością, ale fakt zaistnienia dla indywidualnego bytu, nie jest do końca pewny. Prawdopodobnie stało się to powodem rozumienia kreacji jako przeszłości, podczas gdy jest ona właściwie przyszłością.

Jeśli zatem chcielibyśmy światu przypisać jakiś jego początek, to mógłby on być jedynie wiecznym początkiem, czyli „stającym się” od zawsze - na zawsze. I ta właśnie przemiana, owo „stawanie się”, jest dla mnie najistotniejszym aspektem wszechświata. Zatem świat „staje się” nieustannie i w tym stawaniu przejawia się boski koncept przyszłości, bo powtarzam za starożytnymi: „jeśli istnieje ruch, to istnieje sprawca tego ruchu”. My zaś stajemy się jego skutkiem. Nie tylko ja tak twierdzę.

Zatem jeśli coś było przed czymś, to przed światem była, jest i będzie jego przyszłość.

Kreacjonizm obowiązujący od wczesnego średniowiecza do XIX w. w naukach biologicznych „sfalsyfikował się jako „prawda”, ustępując miejsca innym teoriom, ale dzisiaj nadal istnieje jako „inteligentny projekt” i z tej pozycji  jest dla mnie ciekawy, jako myśl teologii natury.

Dla ludu religia jest prawdą, dla mędrców fałszem, a dla władców jest po prostu użyteczna.
Seneka Młodszy

Topniejąca od XVIII w. dominacja arystokracji, której rolę coraz bardziej przejmowała burżuazja przemysłowa, rodząca się inteligencja oraz aparat urzędniczo-polityczny, spowodowała, iż otworzyła się przestrzeń dla innych nowych koncepcji. Arystokrację cechowała bowiem dążność do utrzymania status quo swojej uprzywilejowanej pozycji, a pamiętajmy, że sama stanowiła promil społeczeństwa, w którym się znajdowała. Naturalnym zatem dla tej warstwy było kształcenie się i równoczesne blokowanie dostępu do wiedzy pozostałej ludności w feudalnym systemie, gdzie człowiek spoza tej warstwy był w istocie jej klientem, a większość ludności, nazwijmy to wprost, niewolnikami owej grupy. Pomimo odejścia od starej „prawdy”, w sferze naszych wyobrażeń pozostał jednak ów początek, związany niegdyś z boską praprzyczyną, jako istotny element nowej kosmologii, czyli Teorii Wielkiego Wybuchu. Jest on zatem, moim zdaniem, reliktem teologii w pozornie obiektywnej nauce, która deklaruje wyższość wiedzy nad wiarą i stara się strącić pojęcie Boga w niebyt, wierząc, co ciekawe, w rozum.

W XIX i XX wieku rozpowszechnił się darwinizm i neodarwinizm, które zakładają tak zwaną koncepcję doboru naturalnego w procesie walki o byt, przy czym neodarwinizm koncentruje się na genotypie i fenotypie organizmów. Darwinizm zaś wpływa na inne nauki i myśl poza samą biologią. Zaistniał bowiem w naukach społecznych i ekonomii.
W naukach społecznych poczesne miejsce zajmuje eugenika, zdefiniowana przez kuzyna Darwina, Francisa Galtona w 1869 r., czyli w czasach, gdy w oczach silnego imperium, podbity Indianin, Afrykańczyk czy Hindus - nie zasługiwał na bycie równym. Co ciekawe, przypomina ona wcześniejsze rozrządzenie się w obrębie społeczeństwa statutami rodzinnymi przez arystokrację, a jako koncept istniała już od starożytności. Zakłada ona zniwelowanie stosowanej w społeczeństwach pomocy słabszym, aby tworzyć coraz bardziej doskonałego człowieka, tak jakby bytował on w bezwzględnym otoczeniu, gdzie liczy się jedynie siła, a współczucie nie odgrywa już tak istotnej roli. Tu należy się wtręt mówiący o tym, że obecnie siłę traktować można jako odporność organizmu na bakterie i wirusy, a więc możemy z eugeniką mieć do czynienia. Oznaczałoby to, że prawdopodobnie odwracany jest proces humanizacji, towarzyszący niegdyś rewolucji przemysłowej. Ułomność eugeniki, posiadającej negatywne konotacje, między innymi dlatego, że stosowali ją naziści, widzę w tym, że ponad 90% gatunków, które występowały na ziemi w procesie rozwoju życia, obecnie już nie istnieje. Uważam zatem, że jej zwolennicy nie rozumieją, że podobny los może podzielić ludzkość, a następny „doskonalszy” etap rozwoju życia może zaistnieć już nie w stosunku do formy biologicznej, ale przy udziale robotycznego ciała, posiadającego sztuczną inteligencję. Jeśliby tak się stało, człowiek będzie postrzegany przez nią tak, jak my postrzegamy małpy. Czyli staniemy się najbardziej bliskim owej sztucznej inteligencji gatunkiem w procesie ewolucji. Ewolucji, w której jako byt biologiczny, sami jesteśmy skutkiem ruchu, a więc mechaniki kosmosu. Moim zdaniem, to jego specyfika wpływa na proces rozwoju życia. Pamiętajmy jednak, że na pewnym etapie historii ludzkość odrzuciła swoje związki ze światem zwierzęcym. Dla sztucznej inteligencji takie zerwanie związków z ludzkością stanie się zatem jak najbardziej naturalne. Ciekawe, czy sztuczna inteligencja przejmie od ludzkości niesławną teorię ras? Jeśli będzie posiadać zróżnicowane robotyczne ciało, to zapewne tak. Jeśli nowa eugenika związana będzie z manipulowaniem przy genotypie, to też istnieje obawa, że nową rasą będą zmodyfikowani genetycznie ludzie, odporni na wiele trapiących nas chorób, a zarazem silniejsi i uważający się za wyższą rasę. Nie dość, że nad manipulacją przy kodzie DNA pracują naukowcy, opłacani przez państwa i prywatny kapitał, to dodatkowo można to robić obecnie w” garażu”. Jak pewnie słyszeliście, od kilku lat zestawy do modyfikacji DNA sprzedawane są w sieci przez bio-hakerów. Warto tu przywołać  między innymi metodę CRISPR. Tygodnik Polityka, podobnie jak wiele innych tytułów prasowych, zamieścił w 2018 roku artykuł wspominający niektórych obserwatorów tych praktyk, obawiających się, że sprzedawane przez bio-hakerów zestawy do modyfikacji DNA mogą zostać wykorzystane do bioterroryzmu. Przypominam tutaj klasyfikację Michela Foucaulta, filozofa i psychologa, twórcy katedry procesów myślenia, dotyczącą biowładzy i biopolityki. Biopolityka, według Foucaulta polega na tym, że suwerenna władza na swoim terytorium zarządza jego populacją poprzez kontrolowanie procesów życiowych. Swoje myśli dotyczące biopolityki Foucault wydał pod dość sugestywnym tytułem " Trzeba bronić społeczeństwa".  Do nich nawiązuje dr. Marcin Tomasiewicz, który w swojej pracy "Biowładza – jej charakter i fundament filozoficzny" przytacza pojęcia, na które warto zwrócić uwagę, mówiące wprost o wykształceniu się nowej, kastowej struktury społecznej, opartej o władzę, tak zwanej dyktatury kognitariatu. Tą myśl sprecyzował Umberto Eco, a nawiązał do niej Jakub Bulik w swoich rozważaniach pod tytułem  "Podział klasowy społeczeństwa informacyjnego".  Można zatem zorientować się, iż nieustannie powraca, czy też odtwarza się podział na arystokrację, klasę średnią i proletariat, oparte tym razem na tworzeniu koncepcji, wdrażaniu i biernym konsumowaniu informacji cyfrowych.  Jak wiadomo, historycznie, proletariat był określany jako grupa, która państwu dać może tylko potomstwo. 

Jednym z najlepszych filmów Charliego Chaplina jest „Brzdąc”. W owym filmie, przygarnięte przez Charliego dziecko, wybijało okna, aby następnie jego opiekun mógł je naprawić i zainkasować należność…

Nie ważcie się jednak rozumieć Brzdąca jako metafory, gdyż...
...zatem, jak powiedzieliby starożytni: waruj się człowieku, czyli strzeż swojej wiary.

 


Tworzenie świata część I

Z racji tego, że zapędziłem się w futurystyczne koncepcje, wykraczające znacznie poza moje zainteresowania, wracam pokornie do meritum sprawy, a więc do naszych symboli zawartych w mowie i ich konotacji kulturowych. Nie bez przyczyny wspomniałem wcześniej kreacjonizm jak i darwinizm, aby ukazać cykliczność i wymienność koncepcji filozoficznych postrzeganych w swoim czasie jako ”prawda”. W cywilizacji zachodu, wywodzącej się z judeochrześcijaństwa, osią narracji są nadal koncepcje świata związane z Pismem Świętym. Przyglądnijmy się zatem, co mówi ono o człowieku? Pierwsi ludzie to wygnani z raju Adam i Ewa. Wygnanie to było karą za grzech pierworodny. Pierworodny, pierwotny czy pierwszy jest w tym przypadku bardzo istotnym określeniem, gdyż grzech ten polegał na nieposłuszeństwie związanym ze zjedzeniem zakazanego owocu z drzewa poznania dobra i zła. Przewinienie było brzemienne w skutkach, gdyż grzech ten jest przekazywany z pokolenia na pokolenie i skazuje nas na czynienie zarówno dobra, jak i zła. Zachwyca mnie symbolika i uniwersalność tego opisu. Drzewo jako symbol służy po nasze czasy do wizualizacji związków rodzinnych - nazywamy je drzewem genealogicznym. Darwin stworzył hipotezę monofiletyczności, zakładającej istnienie jednego przodka wszelkiego życia na ziemi. Biologowie uznają za takiego przodka hipotetyczną bakterię określając ją LUCA (last universal common ancestor).

Możemy zatem przyjąć, że wizualizując ogromne drzewo życia, to LUCA jest na samym początku naszej ziemskiej genealogii. Uważam, iż współczesna kosmologia, powstała na skutek założenia, że istnieje, a przede wszystkim istniała nicość (co uważam za błędne, gdyż nicość jako koncept mogłaby istnieć jedynie hipotetycznie w przyszłości, do której i tak nie mamy wglądu). Dlatego też jestem zwolennikiem hipotezy panwitalizmu, mówiącej o tym, że życie istniało od zawsze (i istnieje na zawsze), podobnie jak natura nas otaczająca.

W obrębie panwitalizmu istnieje hipoteza panspermii, która nie musi tłumaczyć, w jaki sposób powstało życie, a tylko, jak się ono rozprzestrzenia. Według tej hipotezy zostało ono przyniesione na materii, docierającej na ziemię z kosmosu. Jeśli tak, to znajdujący się w Al-Kabie, czyli w Mekce kamień, uważany za meteoryt, zyskuje swoiste symboliczne znaczenie. Sama Al-Kaba została zbudowana według tradycji muzułmańskiej przez Adama, a następnie po potopie odbudowana przez Abrahama. Hadis Mahometa mówi o tym, że Hadżar jest kamieniem pochodzącym z nieba, a zatem z Raju.

Jeśli przyjrzycie się filmom ukazującym Mekkę z lotu ptaka, to zobaczycie pielgrzymów okrążających Al-Kabę i pozdrawiających Hadżar uniesioną dłonią. Obraz ten przywodzi na myśl zarówno ruch naszego układu słonecznego jak i samej galaktyki.

Nic nie jest potężniejsze od wiedzy; królowie władają ludźmi, lecz uczeni są władcami królów.
Hadis