Przed Litery L i R, czyli esej o Bogu, duchu i ciele, a także o sztucznej inteligencji, oraz pytanie: czy uczestniczymy w procesie transhumanizmu?

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Obrałem sobie jako temat tego eseju symbole związane ze stronami ciała. Uważam, że ich funkcje związane są z wpływem natury, można zatem kształtowanie się owych stron łączyć z jej wszechmocnym oddziaływaniem. Tradycyjnie powtarzam też za starożytnymi: „jeśli istnieje ruch, to istnieje też sprawca tego ruchu”. Dlatego w przyszłości, jako pojęciu czasu, upatruję Boskiego Stwórcę dynamiki natury i twierdzę, że „wyrażać go” można również poprzez strony ciała. Gdy zachowujemy pomiędzy nimi równowagę, los jest dla nas łaskawy.

Proszę, abyście ciało, o którym piszę, traktowali uniwersalnie, jako ciało stworzenia, a więc posiadające zarówno aspekt kobiecy, jak też męski i tę uniwersalną wartość odnosili do swojej osoby. 

To, jak nasze ciało „odczuwa” zjawiska zewnętrzne, wpływa na proces myślowy, zaś to, jak myślimy, odbija się na tym, jak się czuje nasze ciało. Jako że w niebezpiecznych czasach, a takie obecnie mamy,  niezwykle ważna jest właściwa ocena „rzeczywistości”, postanowiłem, że przedstawię nieco ciekawych informacji, a także „wachlarz” moich przemyśleń.   

Niezmiennie jednak, moim głównym celem jest ukazanie pierwotnego systemu znaczeń mowy i tego, jak one zostały przez naturę ukształtowane, a także ich kontekst kulturowy.  Podkreślam, że ów pierwotny system, który opisuję, jest jedynie moim poglądem, którego nie chcę nikomu narzucać. Przedstawiam go, aby ożywić dyskusję, czy też zainteresowanie tą tematyką.

Zachęcam też, do przeczytania moich poprzednich esejów, gdyż myśli, które tu zawarłem, są konsekwencją tych, które wcześniej przedstawiałem (link). 

Fenomenologia, jak zapewne pamiętacie,  jest terminem określającym relacje pomiędzy światem, a człowiekiem, w którym to świat ukazuje nam zjawiska takimi, jakimi my je odbieramy.

Zwracam uwagę, że niezmienną cechą świata a więc natury, jest jej nieustająca zmiana, którą nazywamy zmianą klimatu. Owe zjawiska ukazywane przez naturę, czy też sposób, w jaki je odczuwamy, wpływają na system naszego myślenia i komunikowania się, a więc również na naszą mowę.

Uważam zatem, że system myślenia i komunikowania się ma swoje różnorakie uwarunkowania, w tym klimatyczne i zależne od nich - ewolucyjne.

Cechą klimatu jest zmiana o charakterze cyklicznym, a czasem rewolucyjnym. Jest on związany z ruchem ciał niebieskich, który ma właśnie naturę cykliczną, ale zdarza się, że również rewolucyjną specyfikę. Zatem uwarunkowania ewolucyjne ”stają się” i cykliczne i rewolucyjne. Aspekt ewolucyjny jest ściśle powiązany z gromadzoną na podstawie doświadczenia wiedzą i jej przekazywaniem w biologicznym procesie wymiany pokoleń. Jest ona szeroko rozumianą kulturą, która pozwala nam obcować z myślą naszych przodków.

Ich myśl reprezentowana jest przez tak zwaną ”prawdę pałacową’ i ”prawdę ludu”.
Te dwie prawdy związane są z dominowaniem i byciem zdominowanym. Najgorsze okresy dominacji wyrażają się brakiem śladów po” prawdzie ludu”, o czym często wspominają archeolodzy i historycy.

Są one wskazówką na odbicie się w kulturze rewolucyjnych zmian klimatu, wpływających na przemieszczanie ludności, podboje i zastępowanie rodzimych kultur innymi.

Dzieje historyczne znamy w formie ustalonej historii. Obcując z nią, poznajemy w istocie zniekształcony obraz. Ów obraz jest zniekształcony niegdysiejszą polityką historyczną, służącą w głównej mierze legitymizacji prawa do zajęcia jakiejś krainy przez lud, który postanowił sobie do niej owe "prawa" rościć. Wytworzono zatem sporo falsyfikatów, wyświęconych na "prawdę", które obecnie funkcjonują w naukach historycznych, siejąc dezinformację i utrudniając stosowanie analogii tak, aby zrozumieć wydarzenia nam współczesne.

Jako że dzieje kultury są cykliczne, to z każdym cyklem owa myśl naszych poprzedników ulegała przeobrażeniu.

W wielu tradycjach pojawiają się kosmologie, które odcisnęły swoje piętno na mitologiach i współczesnych systemach religijnych. Owe pierwotne pojęcia kosmo-animalistyczne można rozumieć jako pierwszy kod człowieka, a właściwie świata zwierzęco-ludzkiego, wytworzony przez naturę. Dlatego też przywołuję w moich esejach rozliczne ich konotacje w kulturze, które zawarte są w języku wizualnym, lecz owe metafory często pozostają nierozpoznane.  

Ten pierwotny kod jest w nas zasypany „piaskiem niepamięci”. Spod niego wyłaniają się pojęcia ”wykopywane” i uruchamiane przez specjalistów od nieświadomości zbiorowej, a zatem budowniczych metanarracji opartych na strachu. Ów strach bowiem, jak i zastosowane zabiegi w komunikacji, są przydatne do zarządzania naszymi przekonaniami, a co za tym idzie, zachowaniami. Rozliczne siły próbują w ten sposób rozegrać kolejną partię ekonomicznej gry o politycznym zabarwieniu. 

Dziś, w odróżnieniu od tamtych niepamiętnych czasów, otoczeni jesteśmy sztucznymi wytworami człowieka, wiążącymi nasze emocjonalne postawy.

W związku z faktem, iż owe wytwory pochodzą z różnych okresów ludzkiej działalności, podlegamy wielu wpływom determinującym nasze myślenie.

Z tego też powodu, fenomenologia zajmuje się nie tylko sposobem odbierania przez nas zjawisk naturalnych, ale też i tego, jak wpływają na nas sztuczne wytwory człowieka, jak na przykład mem będący najmniejszą cząstką kultury, za pomocą której można „przeprogramować” społeczeństwa.

Memy stanowią bowiem rebusowy język wizualny, posiadający swoje wartości dźwiękowe, nawet wówczas, gdy tylko o nim pomyślimy, nie wypowiadając jego zrozumianej treści. Jest to związane z obrazowością procesu myślenia i zarazem wizualnym aspektem mowy.

W tym miejscu przywołam fragment publikacji Pani Agnieszki Kampki, która jest doktorem (adiunktem w Katedrze Socjologii WNS SGGW):

„…Przy coraz głębszym przekonaniu, że „oczy mogą kłamać” i czasem trzeba „własnym oczom nie wierzyć” rośnie pewność, że nie da się zrozumieć współczesnego świata, nie uwzględniając elementu ikonicznego.
W takim kontekście pojawia się retoryka wizualna. Jest ona nie tylko ciekawym podejściem badawczym, ale służyć może także jako narzędzie edukacji. Studenci potrzebują dziś zajęć z komunikacji wizualnej, jeśli chcemy przygotować ich do sprawnego poruszania się po współczesnym świecie. Nie żyjemy już w logokracji, słowa stały się dziś rzeczami, które odsyłają do obrazu. O ile przez wieki obraz wyjaśniał, uzupełniał słowo, tak dziś to słowa dopełniają przekaz wizualny. Dlatego współczesny człowiek musi uczyć się rozumienia i tworzenia przekazów ikonicznych, ich specyficznej gramatyki i syntaktyki, kompozycji i przekazu (Foss, Kanengieter 1992). …” (Retoryka wizualna. Perspektywy i pytania) 

O tym, jak myślimy decydują zatem wyszukiwarki, serwisy i platformy społecznościowe, którym powierzyliśmy informacje o sobie i gdzie najczęściej obcujemy z retoryką wizualną w formie memu.

Znajdujemy się już zatem w erze dyktatury cognitariatu. Tak oto spełniły się słowa przypisywane Umberto Eco. Określić miał on, że społeczeństwo XXI w. będzie pod wpływem multimedialnej arystokracji wiedzy - cognitariatu, który zarządzać będzie digitariatem. Najbardziej upośledzoną warstwą miał być jak zwykle proletariat, ograniczony możliwościami technologicznymi.

W istocie, zjawisko to od dekad było przedmiotem licznych prac naukowych z zakresu socjologii, nauk politycznych, filozoficznych itp. Z "archiwalnych" wpisów, które znalazłem na forach internetowych, czy też w komentarzach, wynika, że wiele osób już wiele lat temu, miało słuszne wyobrażenie o tym, jakie to zmiany nadejdą. 

Przesunięcie się społeczeństwa w świat cyfrowy następowało stopniowo, aby w 2019 r. objąć, według danych Eurostatu, 90% gospodarstw domowych dostępem do internetu. Według danych z raportu Digital 2019 z internetu korzystało już 4,388 mld ludzi, czyli 57% światowej populacji. Według tego samego raportu mieszkaniec Europy spędził w 2019 roku w internecie średnio dziennie 6 i pół godziny. Na świecie było ok. 3,484 mld użytkowników social mediów, podczas gdy w Europie z serwisów społecznościowych miało korzystać ok. 462,5 miliona osób, spędzając na konsumpcji ich treści średnio 2 godziny 16 minut dziennie.

Serwisy social media, aby rozszerzać swój zasięg, zastosowały wobec swoich uczestników reguły podporządkowane temu celowi, nagradzając aktywność, a jej brak „każąc” zwężeniem wyświetlania się treści dla pozostałych uczestników.

W ten sposób masowo wkroczyliśmy w głęboką interakcję ze sztuczną inteligencją, którą nazywa się „słabą inteligencją” (Weak Intelligence). Dzięki swojej powszechności ma ona na nas kolosalny wpływ.

Algorytmy "słabej inteligencji" używają narzędzi analitycznych i na podstawie uzyskanych wniosków - rekomendują odpowiednie treści. Częściowo jesteśmy świadomi, że właśnie mamy do czynienia z algorytmem, ale bywa, iż odbywa się to poza naszą świadomością i myślę, że ten brak świadomości stanie się w przyszłości jeszcze bardziej powszechny.

Fenomenologia już współcześnie zajmuje się uwikłaniem człowieka w relację z botem, co ciekawie opisuje prof. Aleksandra Przegalińska w swojej publikacji „ Istoty wirtualne” - polecam ją, gdyż jest to bardzo zajmująca lektura. A oto wybrane przeze mnie fragmenty:

„Media i technologie nie są racjonalne, a tym samym nieuchronne, lecz wynikają z sieci rozmaitych kulturowo-społecznych uwarunkowań. To z kolei implikuje fakt, iż media i technologie są swoistymi skryptami, które sprawiają, że i my, i nasze otoczenie działamy w określony sposób. Jak sugeruje Latour (2005: 107), technologie jako aktorzy społeczni sprawiają, że robimy pewne rzeczy, generując przekształcenia w wydarzeniach sprowokowanych przez ich wykorzystanie…
…Analizując status chatbota dla świadomości, dochodzę do przekonania, iż relacja chatbota do umysłu posiada bardzo złożony charakter. Chatbot nie jawi mi się bowiem naocznie jako okno dialogowe, z kilkoma linijkami tekstu odpowiedzi na zadane przeze mnie pytanie, lecz jako osoba…
…Dopóki trwa konwersacja, człowiek może dokonywać swoistego epoché, zawieszać wiedzę, iż to tylko technologia; kiedy jednak przestaje ona nosić znamię rozmowy, przypominamy sobie, że po drugiej stronie nie ma osoby.
…Chatbot jest istotą wirtualną i niczym więcej – tego dowiaduję się na drodze redukcji technologicznej. Chatbot jest istotą wirtualną i niczym mniej – tego dowiaduję się dzięki wczuciu.
…Gdy wzajemna interakcja dwojga ludzi zmienia się w samoistny cykl, ich ciała stają się jednym rozszerzonym ciałem. Oznacza to także, że w perspektywie drugoosobowej możemy partycypować we wzajemnych doświadczeniach.
…Chcę zauważyć, że relatywnie prosta konstrukcja chatbota, która daje się opisać na jednej stronie, prowadzi do bogatej, zniuansowanej konwersacji, potencjalnie skutkującej uruchomieniem nowych mechanizmów poznawczych u człowieka. Człowiek ten wie, iż ma do czynienia z programem komputerowym, ale nie traktuje go jak nieruchomej zabawki. Programowanie powinno uwzględnić, iż we wczuciu jako akcie poznawczym dochodzi właśnie do poznania chatbota jako osoby. „
prof. Aleksandra Przegalińska, Istoty wirtualne

Dzięki coraz to doskonalszej technologii trudno wizualizowanego bota odróżnić od rzeczywistego człowieka.

Ponieważ wirtualny świat niejako konkuruje z tym naturalnym, to nie bez znaczenia jest sama jego atrakcyjność na poziomie dźwiękowym, wizualnym i fabuły, która angażuje i wciąga człowieka w głąb psychologicznej gry.

Współcześnie, mało kto z nas jest w stanie spędzić dzień bez elektroniki, z którą obcujemy właściwie w każdym miejscu, w biurze, domu, samochodzie. Sam z trudnością odkładam na dłuższy czas swój telefon. Głębokim problemem społecznym są nałogi, których trudno się pozbyć, a które przeszkadzają w współżyciu z innymi. Najbardziej napiętnowanymi są alkoholizm i narkomania, ale współcześnie to "cyfromania" przynosi najwięcej szkód. Ostatnimi czasy stała się coraz to bardziej uświadomionym schorzeniem i współcześnie istnieją już kliniki leczenia uzależnienia od komputerów, komórek itp. Nazywając w ten sposób owo uzależnienie, wymyka nam się prawdziwy jego kontekst, gdyż jest ono związane z uzależnieniem od obcowania z istotami wirtualnymi oraz wirtualnego świata, w którym się znajdują.   

Zatem światem wirtualnych istot, wypiera się obecnie z naszego życia czas na obcowanie z innym człowiekiem. Nawet, gdy z owym człowiekiem rozmawiamy za pośrednictwem rozmaitych komunikatorów, coraz bardziej przyzwyczajamy się do tej właśnie formy komunikacji. Ostatnio zdarza się często, że kiedy siedzimy ze znajomymi, to każdy z nas trzyma telefon w ręku. Albo czegoś w nim szukamy, albo właśnie z kimś piszemy, albo pokazujemy coś, co znaleźliśmy pozostałym osobom. Zatem nie jesteśmy sami ze sobą, ale są z nami algorytmy, wnikające w przebieg owego spotkania i zmieniające jego charakter. 

Owe algorytmy słyszą nas, znają naszą geolokalizację, ale niebawem mogą dostać jeszcze więcej informacji. Cały czas uczą się, znają nasz głos, wygląd, nagrywając się pokazujemy im nasze zachowania, gesty, reakcje...    

Dodatkowo, naszą obecną sytuację implikuje to, że w rzeczywistym świecie, w przestrzeni publicznej, mamy zasłonięte twarze, co uniemożliwia nam intuicyjną ocenę prawdziwości komunikatu werbalnego. Jak wiadomo, to mimika zdradza prawdziwe intencje dyktujących współczesne zmiany. Zatem wirtualna osoba może w przyszłości stać się bardziej wiarygodną, niż ta realna z zasłoniętą twarzą. Mam na myśli świat wirtualny, który przenika do tego realnego. 

W niedalekiej przyszłości fenomenologia będzie musiała uwzględnić trans-humanizm, czyli ingerencję w system neurobiologiczny człowieka z poziomu jego ciała. Ponieważ jest to zjawisko zupełnie nowe, to proponuję, aby termin naukowy dostosować do tego nowego charakteru i nazywać trans-fenomenologią.

Wiele osób twierdzi, że współcześnie istnieją już technologie umożliwiające trans-humanizm i dlatego również się do nich odnoszę w moich futurystycznych rozważaniach.

Chcę zwrócić uwagę na to, że środki techniczne i regulacje prawne powodują, iż żadnych mikro-chipów wszczepiać szeroko pojęta władza nie musi, aby kontrolować jednostki. W dobie pandemii dzięki regulacjom prawnym zbudowany może zostać podział na zaszczepionych i tych, którzy zaszczepieni nie są. Dlatego ponownie zacytuję fragment z "Istot wirtualnych":

„…Media i technologie nie są racjonalne, a tym samym nieuchronne, lecz wynikają z sieci rozmaitych kulturowo-społecznych uwarunkowań. To z kolei implikuje fakt, iż media i technologie są swoistymi skryptami, które sprawiają, że i my, i nasze otoczenie działamy w określony sposób. „

Media zaś są w dużej mierze kontrolowane są przez…sensocianalizm. Czyli mają swój wewnętrzny napęd, powodujący, że muszą zajmować się tym, co przynosi im czytelnika, czyli sensacją. W ten sposób, coraz to mocniej, budują atmosferę niepokoju, a to wpływa na obserwujących słupki poparcia polityków, którzy podporządkowują się nastrojom społecznym. Ci zaś, aby się wykazać, tworzą system, łagodzący obawy przerażonych sensacionalizmem wyborców. Każde z mediów reprezentuje również pewien pogląd na świat, co nie jest bez znaczenia.

Zatem każda z tych grup może być kontrolowana, a chwilowe przywileje mogą zostać odebrane danej jednostce (wystarczy uniemożliwić jej szczepienie w kolejnym sezonie. Ci, którzy żyli w systemie komunistycznym, pamiętają zapewnie  politykę niedoboru.

Już dzisiaj spieramy się kto, kiedy i czym może się zaszczepić.

Wystarczy tylko taki system wprowadzić, co już się udaje zważywszy na wytworzenie się dwóch antagonistycznych grup: wyznawców i pogan nie uznających nowej wiary w skuteczność przerwania transmisji CV19.

Wiara w tym wypadku jest nieuchronna, gdyż nie ma jeszcze wystarczającej wiedzy.

Nie będzie zatem chodziło o mityczne bądź prawdziwe szanse na przerwanie transmisji, ale przywilej. Przywilej, wykreowany właściwie z niczego.

Już dziś z owego przywileju, będącego na przykład swobodą podróżowania, ominięcia kolejki w poradni lub zaproszenia na prywatkę, skorzystać mogą osoby używające aplikacji "Zaszczepieni". Jej producentem jest Centrum e-zdrowia. Wyprzedza ona zapowiadane wprowadzenie paszportu immuno - odporności. Ów paszport stanie się zatem nową identyfikacją człowieka.
Komu będzie ona służyć? Czas pokaże, kto będzie miał dostęp do informacji dotyczących naszego zdrowia.
Czy z czasem owa grupa uzyska przywilej "covidowy"?

Taka argumentacja już pada ze strony instytucji reprezentujących państwo.
Czy pozostali zostaną wykluczeni z takiego przywileju?
Odpowiedź pozostawiam czytelnikowi.

Dlatego też, z punktu widzenia niektórych, warto porwać ową ideę i stać się Covidianistą. Są i inni, którzy rozdzierają szaty i krzyczą „veto” stając się w oczach Covidianistów pogańskimi neoszamanami.

Jednym z naukowców związanych z naukami politycznymi, przyglądającym się technologiom i zwracającym uwagę na szczególne zagrożenia związane ze sztuczną inteligencją jest dr Filip Biały z Uniwersytetu Kazimierza Wielkiego w Bydgoszczy (link).

Podkreśla on, że głębokość ingerencji przy użyciu sztucznej inteligencji w pozornie wolny proces wyłaniania się instytucji demokratycznych w wyborach, stwarza możliwość, czy też ryzyko, podważenia legitymizacji, tak pozornie „demokratycznie” wyłonionej władzy.

Idąc tym tropem, mamy przed sobą czasy potencjalnie głębokich zmian politycznych, gdzie każdy z wielu podmiotów tej globalnej gry będzie odpowiadał coraz to nowymi posunięciami na dynamicznie zmieniającej się planszy.

Jako że bardzo lubię ewolucję, chciałbym, aby zmiany nas dotyczące, były nieco wolniejsze, ale przyszło nam żyć nie tylko w dynamicznie zmieniającym się świecie, ale też w pozornie chaotycznym procesie.

Przy wielkiej ilości zmiennych prawdopodobieństwo, że uda nam się przewidzieć to, co nas czeka jest, jednak znikome. Wiele osób podkreśla, że istnieje nadrzędna zasada, która nas dotyka, a mianowicie ograniczanie naszych wolności nie posiadających ścisłej łączności z pandemią, którą się przedstawia jako przyczynę owych ograniczeń.

Dla zabawy zatem, podobnie jak wiele innych osób, stawiam swoisty horoskop, aby określić potencjalny kształt przyszłości i dzielę się tym wróżeniem z fusów :)

Zakładam w nim, że mnogość narracji przedstawiających różnego typu sprzeczne informacje, będzie powodowała, że nasza wiedza będzie zmierzała w kierunku wiary, gdyż nie będziemy potrafili ocenić rzeczywistości i oddzielić jej od mitu.

Z tego też powodu, rzeczywistość związaną ze zmianami klimatu i pandemią oraz mity z nimi powiązane , używane przez arystokrację cognitariatu (używam nomenklatury Umberto Eco), będę nazywał Covidianizmem i Ekologizmem.

Jeśli owe izmy (ideologie) będą rosnąć dalej w siłę, to chrześcijaństwo ugnie się pod ich naporem i nabierze nowego wyrazu, podobnie jak niegdyś w Cesarstwie Rzymskim synkretycznie stworzono nową religię opartą o stare wierzenia, humanizując i scalając je w jedną narrację.

Wobec tych zmian, to wyznawcy współczesnego chrześcijaństwa, którzy zechcą pozostać w starym kanonie religijnym, staną się „poganami”. Już dzisiaj naciska się na nich i określa mianem fundamentalistów katolickich. Co ciekawe owi „poganie” rozumieją wiarę tak, jak ich nauczono, czyli zwyczajnie, po staremu, co do niedawna było normą. 

Analogii jest cała masa, a pierwszą z brzegu jest los wyznawców starocerkiewnych w imperium rosyjskim.

Warto przypomnieć również Sacco di Roma (Złupienie Rzymu), gdy ludy będące pod władzą Karola V (Habsburga) wycięły większość ludności miasta. Karol V skolonizował też większość świata, a owe krwawe wydarzenia położyły kres epoce oświecenia, czyli całkiem dobrego okresu, który nastał po mrocznym średniowieczu, kiedy przez długi czas dominowały Cesarstwa Rzymskie, czyli cesarstwa Greków i Niemców.

Reformacja i kontrreformacja były niezwykle krwawym okresem w historii Europy.

Czy podobne zmiany ogarną i w czasach współczesnych całą cywilizację zachodu?
To zależy od ich siły, gdyż przeciętny człowiek widzi tu brak logiki. Dzisiaj na przykład, mieszkaniec Ukrainy, aspirujący do życia w dobrobycie Zachodniej Europy, przeciera oczy z niedowierzaniem, co też w niej się wyprawia.

Brutalna siła, reprezentowana przez formacje „strzegące spokoju publicznego” stała się memem ukazywanym w mass mediach.

„…co więcej, obraz staje się także swoistym rodzajem broni. Powtarzane we wszystkich mediach sceny: rozbijania muru berlińskiego, obalania pomnika Saddama Hussaina w Bagdadzie, czy wreszcie samolotu uderzającego w budynek World Trade Center to współczesne wcielenia odwiecznych znaków zwycięstwa, ogłaszania nowych rządów. Jeśli jednak pomyślimy o publikowanych w Internecie filmach, w których terroryści lub bojownicy dokonują egzekucji na wziętych do niewoli przeciwnikach lub zapowiadają kolejne ataki – okazuje się, że obraz nierzadko może zastąpić broń. …”

dr Agnieszka Kampka, Retoryka wizualna. Perspektywy i pytania


Pamiętajmy, że przed wprowadzeniem stanu wojennego w Polsce władza, czyli Biuro Polityczne KC PZPR, badała zarówno możliwości, jak i skutki takiego brutalnego działania. Takie rozpoznanie musiało również zostać dokonane współcześnie przez wszystkie kraje wprowadzające nowe regulacje.

Obecnie, kraje są zamykane, a prawa jednostki stopniowo ograniczane, przyzwyczajając nas do nowej rzeczywistości.

Pokazuje to, jak świetnie skrypty mas mediów cognitariatu działają w obrębie swojej emisji, czyli w państwach Zachodu, a styl rządzenia zbliża się do wcześniej krytykowanych, wschodnich wzorców. Przypomnę, że do tej pory krytykowaliśmy między innymi użycie technologii do kontroli polegającej na ocenie przydatności jednostki dla państwa i umieszczenia jej w systemie punktacji, a tym może się stać paszport immuno-odporności.

Taka sytuacja może też spowodować, że część ludności zachodu coraz cieplejszym okiem będzie patrzyć na wschód, upatrując tam życzeniowo wartości, które na owym zachodzie obecnie są degradowane.

Wschód zatem zacznie coraz bardziej w swojej narracji uwypuklać owe wartości, aby wzmocnić swoje wpływy. Dlatego prawdopodobnie, wyprzedzająco, Rosja jest destabilizowana. Pana prezydenta Putina przyrównuje się często do Cara Rosji, a przecież ostatni car dostał w prezencie Lenina od życzliwych sąsiadów :) Przypomnę, że państwa polskiego wówczas nie było. 

Jeśli ktoś chciałby mnie nazwać, za takie fantazje, "ruskim szpionem", to pochwalę się, że mój przodek prowadził kosynierów w bitwie pod Racławicami, czyli w powstaniu kościuszkowskim, zaś jego syn i mój imiennik Teodor Slaski był inicjatorem detronizacji króla Polski, czyli cara Mikołaja I, i podpisał się jako pierwszy pod aktem detronizacji (po śmierci Dekabrystów), ale inny pradziadek, jako jeden z kilkudziesięciu inżynierów, projektował i budował kolej transsyberyjską. Była ona wówczas największą światową inwestycją, zainicjowaną przez Cesarza Aleksandra III i kontynuowaną za jego syna Mikołaja II. Dziadkowi, z kolei, przyszło walczyć w wojnie w roku 1920, gdy był ułanem Wojska Polskiego. Tak więc losy rodziny ukazują, że musiano dokonywać różnych wyborów, będąc w tym kłopotliwym położeniu geograficznym. I gdyby klasa polityczna "się zdekoncentrowała", to zapewne powrócą podobne dylematy, zaś Powstanie Listopadowe może mieć swoje odbicie w dzisiejszych czasach, tyle że w zgoła innej konfiguracji.

Jeśli pamiętacie wykład Adama Zamoyskiego Polska - Kraj na Księżycu z 2015 roku, to być może zwróciliście uwagę, iż mówił on, że zamiast Napoleonowi Bonaparte, powinniśmy byli stawiać pomniki carowi Aleksandrowi I, gdyż w tamtych czasach, to on bardziej przyczynił się do podmiotowości Polski. To ciekawa ocena, którą szanuję mając własne poglądy na ten temat. Drugim wyróżniającym się wątkiem wypowiedzi Adama Zamoyskiego był podział społeczeństwa, wynikający z wielu zaszłości historycznych. 

Owe dylematy wpłynęły na nurty romantyczne i pozytywistyczne współistniejące w Polsce, a spowodowane okresem rozbiorowym, kiedy to ludność oscylowała między romantycznym szalonym buntem przeciwko systemom, a włączeniem się w nie. Przypuszczam, że musiało to wpłynąć na język, którym się wówczas posługiwano. W okresie powojennym język władzy cechowała nowomowa, czyli puste treściowo zdania, gdyż w dużej części realizowała ona narzuconą przez Dużego Brata politykę i głowiła się, jak to obudować słowami. Nasze zachowania (nas jako obywateli dawnych państw komunistycznych) były mocno powiązane z brakiem zaufania do władzy. Ludność posługiwała się językiem wyważonym, gdyż każde słowo było groźne, dlatego też w przestrzeni publicznej poruszano tematy banalne, ewentualnie głębokie, ale oderwane od jakiejkolwiek oceny bieżącej sytuacji. W zaufanym kręgu, język i wyrażane nim treści, były zgoła odmienne.

Już teraz w państwach wschodniej części Europy tworzony jest, oddolny obywatelski ruch, czy zatem będziemy mieli do czynienia z tendencjami odwrotnymi do tych sprzed kilkudziesięciu lat ?
Jeśli tak, to wojna informacyjna i napięcie nią spowodowane będą eskalować. Pogłębiać się będzie również cenzura algorytmów.
Wyobraźcie sobie bowiem, że plansza do gry, na której się znajdujemy, zostaje odwrócona.
Dlatego nowy ruch obywatelski prawdopodobnie będzie stymulowany do kontynuacji koncepcji Trójmorza.

Historycznie państwo Jagiellonów było celem ataków zarówno ze wschodu, jak i z zachodu, jednak trwało, będąc buforem pomiędzy tymi siłami. Swego czasu zachód prowadził najlepszych swoich synów na krucjatę przeciwko Słowianom, Litwinom i Tatarom, obiecując im wieczne życie, a oni wówczas szli za tą namową. W tamtych czasach kościół w wymiarze narodowym się sprawdził, o czym należy pamiętać. Gdy wreszcie doprowadzono do całkowitej eliminacji owego buforu, to wybuchły dwie wielkie wojny światowe, również napędzane chęcią podboju wschodu. Z tego też powodu możliwie, że w oparciu o podobny koncept powstanie próba odbudowania tego wielokulturowego organizmu rozgraniczającego wschód z zachodem.

Zachód tradycyjnie będzie dążył do wchłonięcia środka Europy, podobnie zresztą jak wschód. Rzecz jasna, obecnie Polska jest w procesie zacieśnienia związków z Europą zachodnią.
Dawne kraje Trój-morza dzieliła religia, choć w państwie Jagiellonów nie stanowiło to przeszkody. Czy zatem, gdyby odrodzono podobny koncept, to ustanowiłoby się nowe centrum, z jedną nową religią? Chyba, że ludność pogodzi się ze zmianami nowoczesnego chrześcijaństwa.

Ciekawe, że duże religie cywilizacji zachodu powstały na skutek ścierania się prądów filozoficznych komponujących niejako figury metaforyczne wierzeń. Dziś takimi prądami są metanarracje oparte na strachu. Polecam publikacje, które świetnie owe metanarracje opisują, stworzone przez pana dr. Franciszka Czecha, dyrektora Instytutu Studiów Międzykulturowych UJ, który swojego czasu udostępnił swoje przemyślenia w postaci monografii zatytułowanych: „Koszmarne Scenariusze Socjologiczne, Studium konstruowania lęku w dyskursie globalizacyjnym” i „ Spiskowe narracje i metanarracje”.

Owe metanarracje można traktować zatem, jako nowe religie w formie ideologii pozbawionych koncepcji Boga.
Dlatego od jakiegoś czasu, wykluczone z korzyści grupy interesów, posługują się właśnie taką semantyką.
Do niedawna królował ekologizm, ale współcześnie wypiera go covidianizm. Wywołano bowiem, dzięki pandemii, korzystne dla wielu grup mechanizmy, co stanowi o sile oddziaływania tej metanarracji.

Ekologizmu nie da się wygasić ot tak po prostu, pomimo, że dla jego twórców jest już mniej atrakcyjny niż covidianizm. Ten agonistyczny strach przed zmianami klimatu zbudował już cały łańcuch, po części logicznych, a po części zaprzeczających logice zachowań, a więc ekonomicznych uwarunkowań i idących za nimi mechanizmów gospodarczych.
Podobnie rozpędzający się Covidianizm, dysponując naszym strachem przed śmiercią, będzie spychał logikę w cień, z którego wyłaniać się będzie nowa konstrukcja.

Osobnym tematem jest to, że władza polityczna, rozumiana jako klasa polityczna, w rzeczywistości, będzie jedynie reprezentowała faktyczną władzę arystokracji cognitariatu. Zatem stosując określenie władza, ujmuję zbiorczo ludzi wpływających na klasę polityczną, samą klasę polityczną oraz aparat umożliwiający stosowanie owej władzy i, rzecz jasna, wszelkie „służby”.

System, w którym będziemy funkcjonować będzie promował siłę, rozumianą nie tylko jako siłę fizyczną, ale też siłę narzucania rozumowania opartego na "izmach", a nie na logice, co dodatkowo będzie zapętlało naszą sytuację. "Izmy" będą się wzmacniać stymulowane przez dobór, dokonywany przez sztuczną inteligencję, treści, na które jesteśmy podatni, zamykając nas w „bańkach” pojęciowych i w grupach tworzonych na podziale.

W istocie w naszych sympatiach politycznych będziemy zawsze mieli do wyboru jedynie kapitał. Kapitał, który walczy z kapitałem wykorzystując do tego naszą energię. My zaś paradoksalnie, będziemy mogli jedyni uczestniczyć w procesie wyłaniania się utopii. Zarówno komunizm, jak i kapitalizm są utopiami, do których na przemian dążymy. Jest to odwieczna tendencja człowieka, który chciałby zwalczyć argumenty przeciwnika. Zręczni „obserwatorzy” owych zmagań, inicjując je, zyskują, a zaangażowani emocjonalnie w ten proces - tracą.

Już dzisiaj, przyjmując dogmat przerwania transmisji pandemii dzięki szczepieniom, zaplątaliśmy się w ideologię, bo użyto komunikatu: „szczepię się dla ciebie” sugerując, iż tak powinniśmy rozumieć sens szczepienia. Nie jest to problem związany tylko z obecną władzą, ale z całą klasą polityczną, która w ową narrację weszła i będzie ją kontynuować. Siła inercji owego komunikatu spowoduje, że będzie on musiał się w przyszłości reprodukować.
Wielu uważa, że „prawdą” stanie się to, że metoda szczepień była jedynym rozwiązaniem wobec zagrożeń pandemii. Specjaliści twierdzący, że powinniśmy zbudować społeczną odporność staną się heretykami.

„Prawda” ta uczyni nas zależnymi od farmy, a więc od przemysłu chemicznego. Zatem przemysł chemiczny obroni się przed ekologią, którą lubię, gdyż w przeciwieństwie do ekologizmu, jest związana z logiką dotyczącą ekologii i nie stanowi narzędzia politycznego. Jak wielu zauważa, jest to dość naturalne, gdyż na ekologii nie da się zarobić.

Czy brzemienna w skutkach będzie ta wygrana, okaże się dopiero wtedy, gdy znikną krajowe instytuty nasiennictwa. Wówczas nastąpi hegemonia kilku potentatów dysponujących ziarnem do zasiewu i decydujących o losie ludzkości. Nowe koncepty nasiennictwa polegają na tym, że kupuje się ziarno, które da się zasiać jedynie raz i nie nadaje się do ponownego zasiewu. Człowiek zatem stanie się jeszcze bardziej uzależniony od celów ekonomicznych owych firm.

Przypominam o wielkim głodzie wywołanym na Ukrainie w latach trzydziestych, czyli w czasach sowieckich. Ludzie tam głodowali, pomimo że uprawiali najbardziej żyzne ziemie. Ich tragedia nie była związana z klęską nieurodzaju, a z inżynierią społeczną stosowaną przez sowietów. Do ludzi strzelano, jeśli zbliżyli się do zmagazynowanej żywności. Podobno zdarzało się, że ową żywność podpalano na polach, gdy władze nie posiadały środków transportu, aby ją wywieźć. Osierocone głodne dzieci wyłapywano, aby ich widok nie wpływał na ocenę rządów. Co się z nimi stało? Tego nikt nie wie.

Przywołuję ten przykład, aby nie lekceważyć własnego lokalnego potencjału produkcji żywności i nasiennictwa. Powinien on pozostać dostępny i pod kontrolą lokalnej ludności.

Dotychczas człowiek potrzebny był systemowi związanemu z konceptem państwa. To po części niewoliło go, ale również sprawiało, iż stawał się dla państwa, podmiotem. Państwo bowiem potrzebowało pracowitych rąk i mądrych głów, aby rosnąć w siłę. Współcześnie, w dobie robotyzacji i sztucznej inteligencji, klasa robotnicza i klasa intelektualistów wypierana będzie technologiami. Zatem człowiek straci swoją podmiotowość w ocenie korporacji, a ponieważ będą one coraz silniej wpływać ona na politykę państw, to i dla państwa.
Korporacje osiągną w ten sposób następną formę nacisku na reprezentujące nas władze, osłabione brakiem legitymizacji, związanej z zaangażowaniem sztucznej inteligencji w proces wyborczy, jak i z wypieraniem człowieka z systemu społecznego. Ponieważ technologie wpływają na zmiany, a zatem na nasze życie.

Proces przejściowy rodzić będzie pewne implikacje, gdyż wycofywanie pracowitych rąk i mądrych głów za pomocą algorytmów i robotyzacji, mogłoby skutkować znacznym zmniejszeniem dochodów korporacji. "Sprawiedliwość" zatem objawi się objęciem ich w tym procesie wyposażeniem finansowym, aby nadal mogli zasilać system. Dla przechodzących w nowy stan znalazłem w sieci nową religię - Paradism :) 


Ekologizm i Covidianizm zatem nie będą musiały się ze sobą ścierać i będzie można je wyznawać naprzemiennie lub wspólnie. Będzie można? Właściwie to będzie się musiało.


Niezależnie, czy już teraz, jak twierdzi wiele osób, czy też dopiero za jakiś czas, dojdzie do faktycznej głębokiej ingerencji w system neurobiologiczny człowieka. Gdyż władza związana jest z kultem siły, który niejako determinuje rządzących do kontroli własnego stada. Jeśli tak się stanie, to pierwszymi trans-humanami będą wojskowi oraz członkowie sił przymusu. Policje bowiem zyskają u „pogan” i „heretyków” nową nazwę, w rzeczywistości relatywistycznej demokracji, pomimo że „jeszcze potrzebni wierzący” będą upatrywać w nich swoich obrońców.

Jeśli taki będzie scenariusz przyszłości, to nie powinniśmy mieć złudzeń, co do głębokości owych zmian i dlatego proponuję stosować termin opisowy, jako trans-fenomenologię ery post człowieka. Post człowiek powinien zyskać nową nazwę. Jako że miano nad człowiek ma potworną konotację, to proponuję w ślad za futurystami, estetyczne i przyjazne miano trans-humana.
Trans-human, jak przypuszczam, będzie wiązał nasze emocjonalne postawy, podobnie jak opisywany przez prof. Przegalińską bot, tyle że o wiele mocniej. Pojawią się zatem zagadnienia natury etycznej, gdyż ingerencja neurobiologiczna czyniąca z człowieka trans-humana, będzie miała związek z zaprzeczeniem pojęcia wolnej woli.

Władza nie będzie miała z tym problemu, wiedząc, że wolna wola i tak jest iluzorycznym pojęciem, zważywszy na zaangażowanie archetypów jungowskich, które wykorzystuje się w promocji „wartości”. Ważnym tematem jest podnoszona przez dr Filipa Białego, kwestia głębokiej manipulacji przy użyciu sztucznej inteligencji podczas wyboru władzy, a zatem jej pozorności, zaprzeczającej temu, co rozumiemy jako demokrację. Zatem zbudowana post-prawda, w której funkcjonujemy, będzie przypominać władzy, że względy etyczne nie mają tu sensu.  

Do tej pory mieliśmy do czynienia z wieloma ośrodkami opiniotwórczymi, które niwelowały konkurujące koncepcje wykorzystujące archetypy jungowskie, a więc systemy działające w obrębie powszechnej nieświadomości. W ten sposób, dzięki wypracowanej strukturze takich różnych modeli życia, człowiek mógł odnaleźć intuicyjnie odnaleźć ten, który mu odpowiadał i niejako zwolniony był z głębszego analizowania tego, co go otacza.

Jeśli dotychczasowa rola owych opiniotwórczych ośrodków zostanie skutecznie zniwelowana, to w miejsce zajmowane wcześniej przez konkurujące ze sobą „prawdy” mówiące o tym, kim jesteśmy, wstąpi jedna „prawda instytucjonalna”.
Prawda instytucjonalna jest prawdą silniejszego, pomimo że funkcjonuje w pozornie demokratycznych strukturach i jawi się jako obiektywna.
Taka „prawda” doprowadza do wypaczenia idei prawdy, gdyż nie uwzględnia wielu odmiennych punktów widzenia, a przede wszystkim, nie pozwala na ich intuicyjny wybór.

Proponuję nazwać ową prawdę opisowo, jako pozornie hegemonicnie-instytucjonalną, a w istocie glokalizacyjną prawdę algorytmów arystokracji cognitariatu, choć niektórzy nadają jej miano post-prawdy, zaś archeologowie nazywali taką prawdę - prawdą pałacową, a jeszcze inni - prawdą totalną.

Jak już pisałem, kultura to nic innego, jak obcowanie z doświadczeniem naszych przodków, przekazanym w procesie biologicznej wymiany pokoleń. Efektem owej walki będzie więc odrzucenie doświadczenia poprzednich pokoleń.

Powtarzam to za dr. Filipem Białym, gdyż wyczytałem w jego "Koncepcjach demokracji agonistycznej", myśli Michela Foucaulta, wskazujące, że odpowiedzią na wszechobecność władzy, stanowiącą, iż wszystko jest niebezpieczne, powinna być „pesymistyczna hiperaktywność”.

Podzielone grupy, wobec oderwanej od demokratycznych zasad władzy, będą używać ekspresyjnej formy pesymistycznej hiperaktywności.

Owa ekspresyjna forma będzie coraz bardziej angażować szersze masy, które będą się buntować, ale ich odmienne interesy będą uniemożliwiać współdziałanie. Zostaną bowiem podzielone, przy użyciu algorytmów i odpowiedniej retoryki wizualnej.

Będzie można porównać je do różnych grup zaangażowanych w rewolucję francuską, uruchomionych przez zewnętrzne czynniki, wykorzystanych i porzuconych, a właściwie zwalczonych.

Jak widać kładę nacisk na ten pesymistyczny, bo deterministyczny a nie woluntarystyczny wymiar jednostki w erze trans-humanizmu, której rola zdominowana będzie już nie tyle przez społeczeństwo (klasy), ile przez hegemoniczną władzę, tworzoną przez człowieka podatnego na atawizmy, w tym na kult siły.

„Poganie” ci, stanowiący wiele odcieni, doprowadzeni do ostateczności i działający emocjonalnie, jawić się będą pozostałym, jako chorzy psychicznie. Zostaną zatem odizolowani i z czasem jakoś sobie tam odejdą. Możliwie, że całkiem podobnie, jak w wiekach średnich, a więc w sposób nieprzyjemny.


Wierzący, w zależności od tego, czy będzie zdominowanym czy dominującym, „odnajdzie” swoje miejsce w strukturze społecznej. Niezależnie od tego, gdzie ono będzie, to i tak będzie odgrywał „swoją rolę”. Nawet na szczycie owej hierarchii i nawet, gdy będzie myśleć w kategoriach „jestem bogiem”, to w istocie będzie myślał w osobie pierwszej: „Bóg tak chciał” do momentu, gdy zostanie „wyłączony” przez Boga.

Tu zatem pojawia się optymistyczny wątek tej gry językowej, uświadamiający śmieszność sytuacji i postaci wypierających stare, ale dobre pojęcie "Boga" utrwalone w kulturze .

Wkroczyliśmy już w rzeczywistość, w której obcujemy z istotami wirtualnymi. Przyjęliśmy założenie, że aby owa wizualizowana istota wirtualna, będąca algorytmem, mogła przejąć nad nami kontrolę, to musi być na wyższym poziomie intelektualnym niż człowiek. Taką sztuczną inteligencję nazywa się Silną Sztuczną Inteligencją (Strong Artificial Intelligence).

Uważam, podobnie jak wiele osób, że może być to błędne założenie. Wydaje mi się, że jest ono związane z grą językową i specyficzną semantyką, opartą o życzeniowy charakter myślenia. Cieszę się, że odnalazłem u dr Filipa Białego podobne przypuszczenia.

Zwykle używamy określenia, że sztuczna inteligencja wyprze człowieka, a nie zwracamy uwagi, że w istocie człowiek będzie wyparty przy użyciu sztucznej inteligencji. Jedno może być zresztą tożsame z drugim, gdyż początkowe przekonania (człowieka), a więc inicjacja procesu tego uwikłania, nastąpiła na skutek fascynacji sztuczną inteligencją. Owa fascynacja była wówczas związana z ciekawością oraz chęcią poznania jak działa ludzki mózg. A więc podobna ciekawość i fascynacja (a także rozliczne inne motywacje) mogą popchnąć niektórych do wdrożenia trans-humanizmu. Zatem nie dostrzegamy w trans-humanie tworu następnego etapu ewolucji. 

To całkowicie zmienia kontekst zagadnienia, gdyż algorytm lub algorytmy wcale nie musi być doskonalszy, niż system kształtowania myśli, którym dysponuje człowiek, czy też ludzkość, aby została ona wyparta przy jego użyciu. Może więc zostać wyparty przy użyciu Słabej Sztucznej Inteligencji (Weak Artificial Intelligence)

Człowiek może się również zdegradować intelektualnie. Jak to możliwe? -"Demencja Cyfrowa", która została zaobserwowana w krajach Azji już po wprowadzeniu elektronicznych urządzeń liczących - kalkulatorów.
Jesteśmy przyzwyczajeni do liniowego rozwoju cywilizacji. Historia jednak pokazuje, że bardziej rozwinięte cywilizacje zastępowane były tymi rozwiniętymi mniej, które to po okresie swojego rozwoju zastępowane zostawały ponownie mniej rozwiniętymi.

Już dzisiaj jesteśmy dekoncentrowani, a owa dekoncentracja wyraża się w konsumowaniu coraz to bardziej specyficznych treści. Masowo przyswajamy coraz to krótsze komunikaty i w większości są one audiowizualne. Ponieważ obcujemy z dużą ilością owych komunikatów, to nie analizujemy ich treści, a jedynie reagujemy na nie emocjonalnie. Oglądamy i słuchamy te, a nie inne przekazy, gdyż są one podsuwane przez algorytmy. Jesteśmy zatem zamykani w jednej przestrzeni psychologicznej audiowizualnej gry wraz ze specjalistami od retoryki wizualnej i technologią nazywaną sztuczną inteligencją.

Aby uzmysłowić sobie, jakie są nasze szanse na intelektualną przewagę (a właściwie to, że nie mamy żadnej), przypomnę, że mistrz szachów Kasparow przegrał rozgrywkę z oprogramowaniem Deep Blue już ponad dwadzieścia lat temu.

Obecnie oprogramowanie Deep Blue zalicza się do najniższego poziomu sztucznej inteligencji.

Koncepcja algorytmu, który w przyszłości miał ograć mistrza szachów (człowieka) powstała już w latach 50-tych, a jej ojcem był Alan Turing.

Zdany test Turinga polega na tym, że odbiorca komunikatu (osądzający) nie jest w stanie odróżnić sztucznej inteligencji (algorytmu) od człowieka wyrażającego swoje myśli za pomocą języka naturalnego.

Współcześnie algorytmy wygrały już z człowiekiem większość gier i dyktują nam zachowania tym razem w grze, jaką jest życie, czego wyrazem może być rekomendacja dla pozostania w domu podczas pandemii (link).

Uważam zatem, że wprowadzenie trans-humanizmu i degradacja intelektualna człowieka mogą doprowadzić do przejęcia przez sztuczną inteligencję prymatu w procesie ewolucji istnienia. Może się tak stać pomimo tego, że na obecnym etapie prawdopodobnie zmierzamy (oby? tylko) do trans-humanizmu ery post-człowieka.

Jeśli dojdzie do hegemonii trans-humanizmu i prymatu sztucznej inteligencji, to poganie i heretycy będą się buntowali. Formy tego buntu będą przypominać wizję twórców Matrixa.

Zaznaczam, że mam nadzieję, iż do tego, co powyżej opisałem, nie dojdzie. Proszę też pamiętać, że piszę niejako kontrfaktyczną hipotezę czasów obecnych, a przyszłość opisuję wróżąc z fusów.

Piszę tak, gdyż ulegliśmy panice, napędzonej przy użyciu skryptów mass mediów oraz algorytmów, skutkującej olbrzymią umieralnością osób pozbawionych opieki medycznej w ostatnim roku. Do szpitali trafiają osoby, w stanie ciężkim, pozbawione wcześniej kontaktu z lekarzem i pozostawione same sobie. Prawdopodobnie ich stan jest związany z naruszeniem "normalności", stresu, braku kontaktu z innymi itp.  Świadczą o tym statystyki umieralności, pokazujące, że Covid tylko po części przyczynił się do tych zgonów. Nie jest to skutkiem działań jedynie rządów, czy też klasy politycznej, bo sami, jako społeczeństwo, daliśmy się wkręcić w ów strach. 

Ta konstatacja nie wiele wniesie, jeśli nie zmienimy swojego podejścia do wirtualnych istot, którymi są algorytmy i nie pozwolimy wypierać nimi nas nawzajem - utopia? A jeśli jest to utopia, to czy nie jesteśmy już erze dominacji algorytmów? Są i tacy, którzy twierdzą, że i tak funkcjonujemy w symulacji, która jawi się jako życie. 

Przywołam zatem, podobnie jak w eseju o życiu i śmierci, tezy traktatu logiczno filozoficznego Ludwika Wittgensteina:

  1. Świat jest wszystkim, co jest faktem. 
  2. To, co jest faktem – fakt – jest istnieniem stanów rzeczy. 
  3. Logicznym obrazem faktów jest myśl. 
  4. Myśl jest to zdanie sensowne. 
  5. Każde zdanie jest funkcją prawdziwościową zdań elementarnych.
  6. Ogólna forma funkcji prawdziwościowej ma postać:  Jest to ogólna forma zdania.
  7. O czym nie można mówić, o tym trzeba milczeć. 

Jako że ufam, podobnie jak i Wittgenstein, że myśli są sprawcze, uruchamiam proces myślowy, w który będę chciał Was zaangażować :).

Jak już zauważyliście, niepokoi mnie fakt, iż człowiek nieustannie przejmuje rolę Boga, jakby nie chcąc pozostawić sprawy swojemu naturalnemu biegowi. Postaram się w tym eseju przedstawić sposób, w jaki był on postrzegany na przestrzeni czasu, który „znamy” dzięki świadectwu pisanemu, jak również temu, przedhistorycznemu nie pisanemu. Przedhistoryczny czas tradycyjnie ukazuję dzięki podpowiedzi Aleksandra Brücknera, zawartej we wstępie do słownika etymologicznego, który to przytoczyłem w poprzednim eseju i który zamieszczam ponownie:

„Języki europejskie, nawet albański i rumuński, posiadają słowniki etymologiczne, wyjaśniające pochodzenie i znaczenie słów, nie dla prostej ciekawości. W słownictwie wyrażają się bowiem dzieje obyczajowości narodowej, wstecz, aż do czasów, do których żadne świadectwa pisemne nie docierają. Z każdej doby rozwojowej, rodzimej czy pozostającej pod wpływem obcym, ocalały w słownictwie ślady – osady, a w nich oko wprawne wyczyta, o czym dzieje milczą: słownictwo zastępuje kroniki, a uzupełnia archeologię.”.

Jako że człowiek obrazował sobie stwórcę tak, aby ten przekaz był uniwersalny dla ludzkości, to opowieść o Bogu musi być opowieścią o czymś tak efemerycznym, jak duch oraz o pojęciu namacalnym, którym jest ciało.

Zatem tworzywem do przedstawienia koncepcji Boga stało się ciało boskiego stworzenia. W czasach, gdy człowiek odczuwał mocny związek ze światem zwierzęcym i rozumiał genezę postaw obecnie zwanych atawizmami, było to zarówno ciało ludzkie, jak i ciała zwierząt, które człowiek podziwiał.

Uważam też, że owe atawizmy człowiek od niepamiętnych czasów wiązał z procesem ewolucji. Tę myśl przedstawiłem w poprzednim eseju.

Współcześnie, wiele religii „przedstawia” nam koncepcję Boga w odmienny sposób. Hindusi mają tysiące bogów, chrześcijaństwo uznaje jednego Boga, ale w trzech postaciach, a judaizm i islam posiadają jednego Boga.

Wszystkie te tradycje są związane z niegdyś ustalonymi koncepcjami, zawartymi w poprzednich religiach, co dodatkowo wzmacnia ich wartość.

Tak jak wcześniej napisałem, współcześnie stosuje się memetykę w "walce klas" tak, aby zmienić wartości "wroga". Celem części tych działań jest dezintegracja środowisk związanych z wiarą, a przez to z kulturą obecną na danym obszarze. W obiegu pojawia się zatem dużo obrazoburczych przekazów, którymi zmienia się w szybkim tempie przekonania osób podatnych na retorykę wizualną. Owa retoryka wizualna nawiązuje zwykle do aspektów zoomorficznych i można ją porównać do roli średniowiecznych bestiariuszy. Tyle że w średniowieczu bestiariusze miały służyć przeprogramowaniu tak, aby humanizować przekonania ludzi, więc obecnie jest to tendencja odwrotna. W chrześcijaństwie, konkretnie w katolicyzmie i prawosławiu zwierzęta są obecne w retoryce wizualnej, gdyż na ołtarzach mamy baranka, anioły mają skrzydła, które to posiadają przecież ptaki, a jednym ze znaków chrześcijan są ryby. Przyzwyczajeni jesteśmy również do szopek, gdzie oglądamy Syna Bożego, który urodził się wśród zwierząt. Można więc zauważyć, że samo chrześcijaństwo nie ukrywa tych asocjacji i nawiązuje do ikonografii poprzednich religii (Kalwiniści i Luteranie, pozbyli się jej w XVI w. skuwając dekoracje kościołów katolickich, które stały się wówczas protestanckimi). To, co jest natomiast z jednej strony nieprzyjemne, a z drogiej niedobre, to próba wyparcia pojęcia Boga, które to pojęcie jest mocno zakorzenione w kulturze i języku. 

Owe poprzednie religie pozostawiły po sobie wielu świadków w postaci licznych świątyń i ich dekoracji. Najwięcej możemy się o nich dowiedzieć tam, gdzie budulcem owych świątyń był kamień, gdyż dzięki temu trwałemu materiałowi dotrwały do naszych czasów. Te zbudowane z drewna zniknęły w odmęcie czasów. Zniknęło również ich wyposażenie. Po owych świątyniach pozostały jedynie miejsca, gdyż przeważnie właśnie tam, gdzie niegdyś stały, wybudowano te nowe.

Dlatego w krainach, ogołoconych ze starych świątyń, bada się głównie grobowce, które dotrwały do naszych czasów.

Poza nimi świadectwo tamtych czasów dają odnajdywane w trakcie prac archeologicznych przedmioty takie jak broń, biżuteria, czy monety, a czasem petroglify.

Staram się pokazać wam, jak rozumiano Boga, za pomocą owych materialnych świadectw, jak i potężnego artefaktu, jakim jest mowa. Mowa bowiem cofa nas do czasów niepamiętnych, jak pisał Brückner.

Na początku chcę jednak zrobić pewien „remanent”. A mianowicie chcę zwrócić uwagę, że nie wszystkie artefakty są autentyczne oraz, iż część z nich ma specyficzny wygląd spowodowany wieloma względami. Politykę historyczną uprawiano w różnych okresach i miała ona związek z prawem do ziem, ale również z rządem dusz oraz legitymizacją i boskim aspektem władzy. Zatem zdarzało się, że władza „budowała” owego ducha swojego ludu, przedstawiając siebie w boskim aspekcie.

Czasem, potrzebowała również ukazać, to co wcześniej nie istniało, a co reprezentują rozliczne falsyfikaty historyczne, budujące ducha narodowego.

Jednym z najbardziej znanych przykładów może być Stonehenge, który w świadomości wielu osób jawi się jako autentyczna architektura, a w istocie jest on rekonstrukcją. Niedawno czytałem nawet doniesienia o badaniach naukowych, dotyczących akustyki tej architektury, rozbawiło mnie to, że bada się w ten sposób rekonstrukcję, ale też podbudowało moje własne koncepcje, co do przyczyn powodujących, że kiedyś stawiano takie, a nie inne budowle.

Rekonstrukcja ta jest ciekawa, gdyż ukazuje potencjalne związki ciał niebieskich z formą architektoniczną.

Taką formę odnajdujemy na licznych zdjęciach ukazujących z lotu ptaka specyficzny charakter topograficzny terenu. Jest to wskazówka, że podobne budowle powstawały i tam, gdzie stawiano je z drewna.

Jednak najciekawszym obecnie przykładem jest zachowany do naszych czasów zespół budowli znajdujący się w Göbekli Tepe w Turcji.

W tym miejscu kończę część pierwszą tego eseju obiecując, że napiszę jeszcze wiele o Bogu i o ciele człowieka. Aby dać wam przedsmak owej opowieści, stawiam przed wami artefakt języka. Jest to obecnie jedno słowo, w którym „skleiły się” dwa wyrazy:

 

 





I zapytam, kto da?